poniedziałek, 24 grudnia 2012

Ciasteczka wyciskane

W tegorocznych, słodkich paczkach nasi bliscy znajdą różnorodność ciasteczek. Podawałam już przepis na genialne kruche ciastka, teraz pora na pierwsze w mojej karierze kulinarnej ciasteczka wyciskane szprycą. Miałam dużą frajdę podczas ich przygotowywania, przede wszystkim wówczas, gdy nabrałam wprawy w obsłudze szprycy a ciastka nabrały ładnych, regularnych kształtów.


Z podanych poniżej proporcji wychodzi cała masa ciasteczek, nie liczyłam ich dokładnie, ale myślę, że mam ich w pudełku ponad 80.
  • 250g margaryny Kasia
  • 125g cukru
  • opakowanie cukru waniliowego (16g)
  • 1 jajko z wolnego chowu
  • 3 żółtka z jajek z wolnego chowu
  • 250g mąki tortowej
  • 150g skrobi ziemniaczanej


Miękką margarynę ucieramy na puszystą masę, dodajemy stopniowo cukier i cukier waniliowy. Całość ucieramy do uzyskania jednolitej masy. Następnie dodajemy jajko i miksujemy wszystko około pół minuty, po tym czasie dodajemy wszystkie żółtka i dalej łączymy masę jeszcze przez chwilę.

W osobnym naczyniu mieszamy mąkę oraz skrobię i dodajemy do mokrych składników w dwóch porcjach. Wyrabiamy wszystko przez chwilę do uzyskania zwartej, gładkiej masy.


Nakładamy ciasto do szprycy. Mocujemy gwiazdową końcówkę (średnica ok 1 cm) i wyciskamy masę na blachę wyłożoną papierem pergaminowym. Tworzymy kółka o średnicy mniej więcej 4cm - na początku jednak (szczególnie dla kogoś kto robi to pierwszy raz) nie wszystkie ciasteczka będą kształtne. Podpowiem tylko, że nie warto się spieszyć, a szprycę trzymamy pionowo. Mamy wtedy większą możliwość kontrolowania rysowanego kształtu.

Blaszki wstawiamy kolejno do piekarnika nagrzanego do 200 stopni (termoobieg ok. 180). Każdą porcję ciasteczek pieczemy około 10 minut, choć na pewno będzie zależeć to od naszego piekarnika. Ciasteczka nie muszą być bardzo wypieczone.

Po wyjęciu z piekarnika pozostawiamy do wystygnięcia na kratce. Ozdabiamy według uznania. Ja wybrałam cukier puder, kuwerturę słodko-gorzką oraz kolorowe posypki i opłatkowy "śnieg".


SMACZNEGO!! :))

A ponieważ czas nastał piękny i wszyscy kucharzący czują ducha Świąt wyjątkowo mocno,
pragnę złożyć Wam wszystkim - stałym bywalcom i tym, którzy wpadają tylko okazyjnie - 
zdrowych, wesołych, niezwykle rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. 
Aby otaczały Was Radość, Miłość i Szczęście.
Niech Nowy Rok przyniesie wiele sukcesów - również tych kulinarnych, 
odwagi w odkrywaniu tego co jeszcze przed Wami.
Wszystkiego najpiękniejszego!!!

niedziela, 23 grudnia 2012

Świąteczne kruche ciasteczka

Święta pachną... Jodłą w pokoju, makowcem z piekarnika i przyprawami. Pachną spokojem, radością, wolniejszym tempem i rodzinną atmosferą.Święta pachną...!
W tym roku pachną też całą gamą ciasteczek, które podarujemy rodzinie i bliskim w ramach słodkich prezentów. Na początek prezentuję kruche ciasteczka, które są banalnie proste w wykonaniu, a smakują niebiańsko... Żaden Mikołaj im się nie oprze... I tyle :)



Do wykonania kilkudziesięciu ciasteczek potrzebujemy:

  • 300g mąki tortowej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 100g cukru
  • opakowanie cukru waniliowego (16g)
  • 200g margaryny Kasia




Mąkę przesiewamy razem z proszkiem do pieczenia na stolnicę. Dodajemy cukier i cukier waniliowy. Następnie dokładamy pokrojoną w kostkę, dobrze schłodzoną margarynę. Wszystko siekamy nożem, a następnie zagniatamy. Formujemy kulę i owiniętą w folię spożywczą wkładamy do lodówki przynajmniej na godzinę.

Po tym czasie wałkujemy ciasto na grubość około 1/2 cm. Wykrawamy z placków różne kształty i wkładamy na blaszce z papierem pergaminowym do nagrzanego piekarnika. Jeżeli piekarnik posiada funkcję termoobiegu nastawiamy temperaturę na 160 stopni. Jeśli termoobiegu brak, rozgrzewamy piecyk do około 180 stopni.

Każdą z blaszek pieczemy około 10-12 minut, ale wszystko zależy od naszego piekarnika. Wyjmujemy je, kiedy staną się blado złote. Upieczone ciasteczka wykładamy na kratkę i pozostawiamy do ostygnięcia.

Przybranie według uznania. Ja wybrałam samodzielnie zrobioną słodko gorzką polewę czekoladową.


SMACZNEGO! :))

Ten przepis bierze udział w akcji: 

piątek, 30 listopada 2012

Kruche babeczki z masą budyniową i owocami

Wszystkie stacje meteorologiczne krzyczą o nadciągającej zimie: że temperatura spadnie, że pochmurne dni nastaną, że w końcu rankami będzie witał nas śnieg. Mnie osobiście śnieg nie przeszkadza, gorzej z niskimi temperaturami, bo jakoś tak na mnie depresyjnie wpływają i płakać mi się chce, kiedy nie pomagają mi przestać szczękać zębami, ani trzy swetry, ani grube skarpetki, ani podwójna para rękawiczek. Czasami pomagają mi letnie wspomnienia, nie tylko te przywiezione z podróży, również te "smakowe".


Do wykonania letnich babeczek z owocami potrzebujemy:

KRUCHE SPODY:
  • 500g mąki pszennej
  • 250g masła
  • 150g cukru pudru
  • 2 żółtka
 Ciasto wyrabiamy dokładnie. Najlepiej żeby masło było mocno schłodzone. Formujemy z ciasta kulę i chowamy na kilka godzin do lodówki. Następnie przygotowujemy foremki do pieczenia babeczek smarując je warstwą masła lub margaryny. Schłodzone ciasto wałkujemy na grubość około 1 - 1,5 cm. Wycinamy z niego koła, które będą pasować wymiarowo do wybranych przez nas foremek. Ciasto formujemy w formach. Nakłuwamy widelcem spody.  Pieczemy do wyzłocenia się w dobrze nagrzanym piekarniku.



Po wyjęciu z piekarnika pozostawiamy spody babeczek do ostygnięcia, a następnie delikatnie wyjmujemy i przygotowujemy do napełnienia masą budyniową.


MASA BUDYNIOWA:
  • 0,5l mleka
  • 3/4 szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 2 czubate łyżki mąki pszennej
  • 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 opakowanie margaryny (najlepiej w temperaturze pokojowej)
 

Na wolnym ogniu gotujemy połowę mleka. Do pozostałej połowy dodajemy cukier i mąki: pszenną i ziemniaczaną. Dokładnie mieszamy i dodajemy do gorącego mleka. Nie przestajemy energicznie mieszać masy, aż zacznie gęstnieć. Nakładamy ją do przestygniętych form z ciasta.

Dekorujemy ulubionymi owocami: truskawkami, jagodami, kiwi, ananasami, czyli co kto lubi!
Pozostawiamy do zastygnięcia.


SMACZNEGO!!

piątek, 23 listopada 2012

Na (włoskim) straganie, w dzień targowy....

Kolejna piękna podróż do Piemontu za mną, a wraz z nią wspomnienie smaków, zapachów, kształtów i kolorów. Miejsce jak co rok, niby to samo - ale doznania, szczególnie te kulinarne ciągle nowe i zaskakujące. Przede mną całe mnóstwo przepisów do wypróbowania - przepisów tradycyjnych, piemonckich, czasami zupełnie zaskakujących swoją prostotą i smakiem.
Na początek jednak fotograficzne wspomnienie z turyńskiego targu, który kipi kolorami, zapachami mandarynek - bo teraz jest właśnie na nie sezon, nawoływaniem sprzedawców i możliwością wypróbowania kupowanych warzyw, wędlin, serów, miodów.... i te pe.... i te de....


Melograno, czyli słodkie granaty. Piękne, w twardych mundurkach, aż człowieka świerzbi, żeby dobrać się do ich słodziutkiego wnętrza!



Castagne - kasztany, tutaj w wersji "surowej". Można je uprażyć i wykorzystywać w dowolnej formie. Zajadać jako przekąskę, zmiksować i zrobić z nich słodkie masło (coś w typie nutelli), lub dodać do ciasta.


Karczochy - właśnie w północnych Włoszech jest na nie sezon. Można kupić je na każdym straganie. Są piękne i smaczne!



Te piękne piłki po środku to bakłażany - a raczej ich nieznana w Polsce odmiana. Są niezwykle delikatne w o wiele słodsze niż tradycyjne warzywo.



Przy stoiskach z owocami roznosi się niezwykły aromat egzotyki. Oprócz tych okazów, które możemy dostać w Polsce, znajdziemy tu również - kaki i gigantyczne granaty. Dodajmy do tego kumkwaty i pitaje, a choć na chwilę przeniesiemy się w odległe kraje, pachnące słońcem i słodyczą.


Te zielone piękności, podobne do rukoli to odmiana sałaty, ale co ciekawe przyrządza się ją najczęściej na ciepło, jako warzywny dodatek do mięs. Piemontczycy nazywają to warzywo Catalogna.


Cudowne włoskie pieczywo: chleby, bułki, bułeczki, paszteciki, rogaliki, babeczki i wszechobecne grissini - pospolite, z makiem, z sezamem,  z oliwą, z czosnkiem. Wszystkie wabią swoim zapachem do licznych na targu stoisk. Wiele z gatunków pieczywa sprzedawanych na targu, który odwiedziłam, pieczone jest na miejscu!


Taaaak.... przetwory tradycyjne. Tyle różnorodności! Tutaj znajdziemy i paprykę i oliwki, trochę pieczarek, baby karczochy :), a nawet różyczki kalafiora. Wszystko w dobrej jakości oliwie z oliwek z odrobiną aceto di mele, czyli octu jabłkowego.


Za owocami morza nie przepadam, ale na tym straganie znaleźliśmy właściwe wszystko, nie wyłączając tych gatunków, które ciężko było nam zidentyfikować. Niektóre z nich, jak maleńkie kraby, ciągle przebierały szczypcami. Nie znaleźliśmy jedynie homarów...




Miele, czyli miód. Na piemonckich targach znajdziemy ich nieskończony wybór. Możemy kupić miody tradycyjne, ale zdecydowanie smakowały mi te niespotykane w Polsce: miód z moreli, miód borówkowy, czy miód na bazie aceto balsamico. Na spróbowanie dla rodzinki przywiozłam miód z koniczyny :)

Właściwie dopiero zdążyłam się rozpakować, ogarnąć mieszkanie z nieobecności, rozłożyć dobre wino na półeczki i zjeść kruchą bułkę z oliwą i balsamico, a już tęskno mi do tamtych smaków.
Do pysznych obiadów i kolacji, które się celebruje, którymi można cieszyć się godzinę lub więcej, którymi zawsze delektować się można w obecności dobrego wina, np. grignolino lub dolcetty. Tęskno mi do świeżych serów: gran padana, fontina valdostana czy przerośniętej pięknym błękitem gorgonzoli. Tęskno mi do Piemontu... i tyle :)

SMACZNYCH PODRÓŻY! :)

niedziela, 11 listopada 2012

Trójwymiarowa słodycz, czyli ciasto 3bit

Obserwowałam, podglądałam, próbowałam, w końcu się skusiłam na samodzielne przygotowanie.
A przekonała mnie do tego autorka bloga Bizneswoman w kuchni, której ciasto wyglądało pięknie, smakowicie i faktycznie okazało się proste w przygotowaniu, aczkolwiek nieco pracochłonne. Zważając na moje całotygodniowe obowiązki i zajęcia, jest to ciasto do przygotowania jedynie w weekendy :) A że obecny weekend to weekend bądź co bądź świąteczny - postanowiłam odejść od "tradycji" rogali świętomarcińskich (które w moim regionie tradycją nie są w ogóle) i postawiłam na słodycz w trzech odsłonach, choć nieco odbiegłam od przepisu podstawowego.


Jest to ciasto, które przygotujemy bez pieczenia, zatem jest idealne dla osób, które nie posiadają piekarników. Do wykonania ciasta wykorzystałam:

 MASA KAJMAKOWA:
  • 1 puszka mleka skondensowanego o smaku kakaowym (mleko musi być słodzone)
MASA BUDYNIOWA:
  • 0,5 litra mleka 
  • 3/4 szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 2 czubate łyżki mąki pszennej
  • 2 czubate łyżki skrobi kartoflanej (mąka ziemniaczana)
  • 1 opakowanie margaryny  (najlepiej w temperaturze pokojowej)
MASA ŚMIETANOWA:
  • 750ml śmietany 30%
  • 2 łyżeczki cukru
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • żelatynę (1 łyżeczkę rozpuściłam w 1/3 gorącej wody i po lekkim ostudzeniu dolałam do śmietany)
 Dodatkowo użyłam:
  • 6 opakowań herbatników typu 'petitki)
  • 1/3 tabliczki gorzkiej czekolady
  • 1/3 tabliczki mlecznej czekolady


Rozpoczęłam od przygotowania masy budyniowej. Zagotowałam na wolnym ogniu 250ml mleka. Do kolejnych 250ml dodałam cukier oraz obie mąki, wymieszałam dokładnie i miksturę dodałam do zagotowanego mleka. Całość gotowałam jeszcze przez chwilę cały czas mieszając. Masa w końcu zgęstniała. Odstawiłam ją na bok do przestygnięcia.
W tym czasie na blaszce o wymiarach 21x25 (wielkość okazała się idealna) wyłożonej na dnie papierem pergaminowym, ułożyłam warstwę herbatników. Następnie pokryłam je warstwą masy kajmakowej. Uzyskałam ją przez gotowania około 4 godzin zamkniętej puszki mleka skondensowanego. Na tym etapie można pójść na łatwiznę i kupić gotową masę 'Krówkę'.
Kajmak przykrywamy kolejną warstwą herbatników.

Margarynę rozbijamy mikserem i dodajemy do niej stopniowo przestudzoną masę z mleka, cukru i mąki. Miksujemy dość długo, aż do momentu uzyskania zwartej i gładkiej masy. Nakładamy ją na herbatniki w formie. Wyrównujemy i znów przykrywamy warstwą ciasteczek.

Śmietanę z dodatkiem cukru, cukru waniliowego oraz porcji żelatyny ubijamy do uzyskania sztywności. Gotową nakładamy do formy jako ostatnią warstwę ciasta. Rozprowadzamy ją równomiernie. Całość posypujemy obficie startą na drobno mieszanką czekolady gorzkiej i mlecznej. Blaszkę owijamy folią spożywczą i całość wstawiamy na noc do lodówki.



Trójwymiarowego SMACZNEGO! :)


niedziela, 4 listopada 2012

Orzechowe brownie

Nie umiem powstrzymać się pokusie kupowania książek - ostatnio również tych kulinarnych. Wspierają mnie w tym bliscy, którzy z entuzjazmem wyszukują dla mnie takich właśnie pozycji. Jedną z nich - "Łatwe gotowanie", znalazł dla mnie w katalogu Weltbild Tomek. W podzięce za takie znalezisko przygotowałam nam na niedzielny deser orzechowe brownie, jako dowód że korzystam z zakupionych książek. Przepis okazał się trafiony w dziesiątkę. Ciasto jest miękkie, ciągnące i mocno czekoladowe, a kawałki orzechów włoskich wzbogacają typową dla brownie fakturę.


Do wykonania niewielkiej blaszki potrzebujemy:
  • 125g gorzkiej czekolady
  • 100g miękkiej margaryny
  • 2 jajka z wolnego chowu
  • 200g brązowego cukru trzcinowego
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 150g maki tortowej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki drobnej soli
  • 100g mielonych orzechów włoskich
  • kilkanaście połówek obranych orzechów włoskich (ja wykorzystałam 20)
 Do wykonania domowej polewy czekoladowej potrzebujemy:
  •  100g margaryny
  • 2-3 łyżeczki miałkiego cukru
  • 2 łyżki mleka
  • 2-3 czubate łyżki gorzkiego kakao


Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli parowej i odstawiamy do ostudzenia. Piekarnik nagrzewamy do około 170-180 stopni. Miękkie masło ucieramy z jajkami, cukrem trzcinowym i cukrem waniliowym. Kiedy uzyskamy już gładką masę dodajemy do niej przestudzoną czekoladę - najlepiej porcjami i nie przestając miksować.
Następnie dodajemy mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia i solą. Mieszamy wszystko do uzyskania zwartej, jednolitej masy. Dodajemy mielone orzechy włoskie i mieszamy wszystko dokładnie.

Tak przygotowaną masę przekładamy do blaszki o wymiarach 21x25, którą wcześniej wykładamy papierem pergaminowym. Możemy też papier zastąpić odrobiną tłuszczu oraz mąki.
Ciasto wstawiamy do piekarnika na około pół godziny, przed wyjęciem jednak warto sprawdzić środek patyczkiem. Pamiętajcie jednak, że brownie często pozostaje w środku wilgotne, jednak masa nie powinna spływać z patyczka.


Po wyjęciu z piekarnika i przestudzeniu, możemy przygotować polewę. W rondelku rozpuszczamy na niewielkim ogniu margarynę z cukrem, ciągle mieszając. Dodajemy mleko i nadal mieszamy. Następnie dosypujemy po łyżce kakao, za każdym razem dokładnie masę mieszając i próbując, czy polewa nie jest za słodka lub za gorzka. Jeśli jest za słodka dodajemy jeszcze kakao, jeśli za gorzka dodajemy cukier.
Gotową polewą pokrywamy ciasto i układamy na nim w równych odstępach połówki orzechów, tak by po pokrojeniu na środku każdego kawałka znajdował się orzeszek.


SMACZNEGO! :))

niedziela, 28 października 2012

Rozgrzewający obiad pierwszozimowy, czyli leczo

Spadł śnieg... Właściwie - spadła cała masa śniegu. My tymczasem wybraliśmy się na zakupy i strasznie zmarzliśmy. Niestety najwidoczniej jeszcze nie dojrzeliśmy zimowo. Po powrocie do domu potrzebowaliśmy kubka gorącej herbaty i szybkiego obiadu, który przywróci nam funkcje życiowe. W sklepie znalazłam świeże i soczyste jeszcze warzywa - pojawił się zatem pomysł jednogarnkowego, rozgrzewającego obiadu, czyli leczo.


Do wykonania dwóch porcji wykorzystałam:
  • jedną dużą cebulę
  • jedną czerwoną paprykę
  • 5 średnich pieczarek
  • jedną małą cukinię
  • 4 kiełbaski (mogą być parówki)
  • łyżkę oliwy
  • puszkę pomidorów w kawałkach
  • pieprz
  • sól
  • dla ostrości możemy użyć odrobinę mielonej ostrej papryki

Na rozgrzaną oliwę wrzucamy pokrojoną w talarki kiełbasę. Dodajemy posiekaną w dość grubą kostkę cebulę i podsmażamy chwilę. Dodajemy pokrojoną w półksiężyce cukinię oraz pokrojoną w kawałki paprykę. Kiedy warzywa zmiękną odrobinę dodajemy pieczarki pokrojone w dość duże kawałki. Dusimy około 5-7 minut pod przykryciem na średnim ogniu.
Dodajemy następnie pomidory z puszki oraz przyprawy do smaku. Gotujemy wszystko około 10 minut pod przykryciem mieszając od czasu do czasu.


Podajemy ciepłe z kawałkiem pieczywa lub grzankami.

Tym sposobem w kilka minut powstał nam smaczny, pożywny i rozgrzewający obiad. Zaznaczam, że jakoś wcześniej leczo omijałam szerokim łukiem - nie były to... "moje smaki". Jednak to wczorajsze zdecydowanie będzie często gościć na naszym stole. Znajdą w nim coś dla siebie i miłośnicy warzyw i ci wszyscy, którzy bojkotują potrawy bezmięsne.

SMACZNEGO!! :))

wtorek, 16 października 2012

Cud miód! - podsumowanie akcji

Muszę się przyznać, że kiedy wpadłam na pomysł akcji z miodem w roli głównej - obawiałam się, że nie będzie cieszyła się ona zbyt dużym powodzeniem. Nie wierzyłam, że znajdzie się aż tylu amatorów tej złotej słodyczy. A tu proszę, jaka miła niespodzianka.
W ciągu miesiąca zebraliśmy aż 75 przepisów z wykorzystaniem miodu. Tak jak oczekiwałam, znalazły się pomysły na dania słodkie, ale również i te bardziej wytrawne.
Kilka z nich trafiło do przegródki "ulubione/do wypróbowania" - a efektami ich testowania będę się chwalić, a jakże!

Wszystkim, którzy podjęli wyzwanie pięknie dziękuję. To dzięki Wam udało się stworzyć naprawdę pokaźną "miodową" kolekcję. Mój dziadek pszczelarz pęknie z zachwytu :)

I pamiętajcie... tak na przyszłość - pszczoły nie żądlą - są na to za mądre, zatem nie planujmy ubijania ich zwiniętą gazetą. Bez pszczół nie będzie miodu, z którego możemy tak pięknie czarować :). Bez pszczół nie będzie... nas :)

Miód tymiankowy - przywieziony z Grecji przez moją przyjaciółkę :) - PYSZNY!


niedziela, 14 października 2012

Tagiatelle z kurkami w sosie śmietanowo-ziołowym

Jesień nam dopisuje i pogodą i obfitością grzybów w lasach. Dziś zagościły na naszym stole piękne kurki - złote, bajecznie wygięte, na smukłych, zgrabnych nóżkach. Rano była jajecznica z kurkami, a na obiad tagiatelle oblane sosem śmietanowo - ziołowym i skąpanymi z nim grzybami.


Do wykonania 2 porcji potrzebujemy:
  • ok. 1/2 kg ładnych kurek
  • 1 mała cebula cukrowa
  • 1 spory ząbek czosnku
  • łyżka oliwy
  • łyżka masła
  • 200 ml śmietanki 30%
  • 200 ml przefiltrowanej wody
  • łyżeczkę suszonej bazylii
  • łyżeczkę suszonego tymianku
  • łyżeczkę suszonego oregano
  • mąka (do zagęszczenia sosu)
  • kilka gniazdek makaronu typu tagiatelle
  • sól
  • pieprz
  • natka świeżej pietruszki
 


Kurki zanurzamy na kilka minut w zimnej wodzie, potem dokładnie je myjemy. Nie kroimy.
Na patelni podgrzewamy oliwę z łyżką masła. Cebulę kroimy w drobną kosteczkę i podsmażamy na patelni, bardzo drobno siekamy czosnek i dodajemy do cebuli. Kiedy cebula i czosnek zeszklą się dodajemy całe kurki.  Dusimy przez kilkanaście minut pod przykryciem na bardzo małym ogniu.



W miseczkę wlewamy śmietanę i wodę, dodajemy odrobinę mąki, dosypujemy zioła. Kiedy kurki już nieco zmiękną, wlewamy na patelnię doprawioną śmietankę i mieszamy dokładnie, jeśli sos jest za rzadki dodajemy jeszcze mąkę. Dodajemy także soli i pieprzu do smaku. Gotujemy kilkanaście minut na wolnym ogniu, pod przykryciem - mieszając od czasu do czasu.

Makaron gotujemy w osolonej wodzie i odcedzamy, kiedy będzie aldente.
Wykładamy go na talerz, przykrywamy kurkami w sosie i posypujemy posiekaną natką pietruszki.



SMACZNEGO! :))

środa, 10 października 2012

Tymiankowe babeczki z mozzarellą

Naprawdę ciężko mi wygospodarować odrobinę czasu na kuchenne rewolucje. Praca przytłoczyła mnie swoim cielskiem i nie pozwala złapać głębszego oddechu. Nawet w weekendy miewam problemy z odpoczynkiem, a kiedy już uda mi się trochę pospać przez pół dnia dręczą mnie wyrzuty sumienia - bo przecież te kilka więcej minut pod kołdrą mogłam wykorzystać na pracę.
Niekiedy jednak splot różnych wydarzeń pozwala nam na nowo odkrywać pasje... w moim przypadku pasję gotowania. Takimi ścieżkami, który znów zaprowadziły mnie do kuchni, były dwie miłe okazje - moje imieniny i urodziny. Zwyczajowo w dniu imienin piekę ciasta, którymi częstuję koleżanki i kolegów w pracy. Na urodziny jednak dostałam jeden z najlepszych prezentów... Wielofunkcyjny robot kuchenny firmy Kenwood. Stało się... zakochałam się w sprzęcie kuchennym :)))) Tnie, gniecie, sieka, wyciska i co najważniejsze oszczędza mój czas i pozwala robić więcej i szybciej.
Wypróbowałam go już do wyciśnięcia świeżego soku z marchwi i jabłek, posiekania kilku soczystych pęczków kopru do zamrożenia oraz do wyprodukowania wytrawnych babeczek ziołowo serowych, które jutro zapakuję Tomkowi do pracy.


Do wykonania 12 babeczek z tymiankiem potrzebujemy:
  • 2 duże jajka
  • 250ml gęstego jogurtu
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 łyżki świeżo posiekanego tymianku, lub jedną łyżkę tymianku suszonego
  • 250g mąki
  • 2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 płaską łyżeczkę soli
  • 3-4 czubate łyżki tartej mozzarelli


Ubijamy razem jajka, jogurt i oliwę na dość wysokich obrotach. Kiedy składniki połączą się dodajemy tymianek. Przesianą mąkę, sól i proszek do pieczenia dodajemy stopniowo miksując całość już na wolnych obrotach. W formie do muffinek układamy papilotki, ale równie dobrze można brzegi formy wysmarować masłem i nakładać ciasto bezpośrednio na blachę.

Pieczemy około 20 minut w piekarniku nagrzanym do stopni 180 stopni.  Kiedy babeczki uzyskają złoty odcień, sprawdzamy patyczkiem czy upiekły się w środku. Jeśli tak - wyjmujemy je z piekarnika i pozostawiamy do ostygnięcia.


Możemy podawać je jeszcze ciepłe, na przykład z odrobiną miękkiego masła ziołowego lub czosnkowego.

SMACZNEGO! :))