Spośród wielu istniejących przepisów na biszkopta, wybrałam właśnie ten z kilku powodów.
Po pierwsze jeszcze żaden przepis podany przez autorkę bloga mnie nie zawiódł, po drugie wydał mi się prosty, po trzecie nie mogłam doczekać się rzucenia upieczonym ciastem o podłogę :) Z takim traktowaniem biszkopta spotkałam się po raz pierwszy, a pokusa ciśnięciem nim o ziemię była tak mocna, że nawet nie próbowałam się jej oprzeć :)
Do wykonania biszkoptu wykorzystałam:
- 5 jajek z wolnego chowu
- 3/4 szklanki drobnego cukru
- 3/4 szklanki mąki tortowej
- 1/4 szklanki skrobi ziemniaczanej
Do pieczenia użyłam okrągłej formy o średnicy 22 cm, choć autorka bloga pisze o nieco mniejszej i faktycznie, mój nie urósł do brzegów, ale po uzupełnieniu kremem, tort będzie miał wysokość "akurat".
Zaczynamy od jajek, które stanowią podstawę udanego biszkopta. Delikatnie oddzielamy żółtka od białek. Starałam się nie rozerwać żółtek, ponieważ później łatwiej jest dodawać je pojedynczo do masy.
Białka ubijamy na sztywną pianę, następnie dodajemy stopniowo drobny cukier i dalej miksujemy na najwyższych obrotach. Pamiętajcie jednak, że zbyt długie ubijanie spowoduje, że z piany zacznie wytrącać się woda co może mieć katastrofalny wpływ na naszego biszkopta.
Kiedy wmieszamy już cały cukier, dodajemy po kolei żółtka nie przerywając miksowania. Oba rodzaje mąki łączymy ze sobą w oddzielnej miseczce, a następnie przesiewamy je stopniowo do masy, ciągle miksując już na niższych obrotach.
Przygotowujemy formę. Wykładamy papierem jedynie jej dno, nie smarując jednocześnie niczym boków formy. Przekładamy ciasto i wkładamy je do piekarnika nastawionego na 170 stopni. Pieczemy około 30-40 minut.
Mojemu biszkoptowi wystarczyło nieco ponad 30 minut, jego suchość sprawdziłam patyczkiem.
I w końcu przyszedł czas na część najciekawszą - rzucanie biszkoptem. Natychmiast po wyjęciu go z piekarnika zrzucamy formę na podłogę, lub blat kuchenny z wysokości około metra. Wstawiamy ciasto z powrotem do wyłączonego pieca - uchylamy drzwiczki i pozostawiamy do ostygnięcia.
Po ostudzeniu odcinamy je giętkim nożykiem od boków i rozcinamy na 2-3 blaty tortowe.
Jak już wspominałam zafascynował mnie nietypowy sposób traktowania delikatnego biszkopta, tym bardziej, że moja mama, ani moja babcia, ani genialnie kucharząca ciocia - nigdy takiego triku nie stosowały. Postanowiłam trochę poszperać, aby zrozumieć, jaki jest sens rzucenia pieczonym o ziemię.
Jak się okazało, sposób ten jest całkiem popularny, a domysły na temat jego powodów jest niemalże tak dużo, jak gotujących amatorów. Niestety naukowego wyjaśnienia nie znalazłam, ale z for i komentarzy pod oryginalnym przepisem dowiedziałam się, że rzucamy biszkoptem ponieważ:
- nie opada
- jest równy
- jest bardziej zwarty, ale nie traci na lekkości
- natychmiast uciekają z niego duże pęcherzyki powietrza, które odpowiedzialne są za "oklapnięte" ciasta
SMACZNEGO!! :))
:) uwielbiam tego biszkopta. też go piekę :)
OdpowiedzUsuńRzucanie biszkoptem powinno byc dyscyplina olimpijska!
OdpowiedzUsuńI tu się zgadzam! :)
Usuńteż korzystam z tego przepisu - dla mnie jest idealny!!!!!!
OdpowiedzUsuńOryginalny pomysł. Dobry sposób na odreagowanie całego tygodnia w piątkowe popołudnie :). Biszkopcik wygląda bardzo apetycznie. Smakowita słodkość :).
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się opcja rzucania biszkoptem jako forma ostrzeżenia dla mężczyzny, że jak jeszcze trochę mnie powkurza, to tym biszkoptem dostanie. No ale ja w ciąży jestem, to moze stąd ta agresja ;P
OdpowiedzUsuńwłaśnie pisałam o tym, jak bardzo nie wychodzą mi biszkopty :)
OdpowiedzUsuńTen wyjdzie na pewno! Skąd wiem, bo prezentowany tu biszkopt, był moim debiutem :)
UsuńBył czas kiedy mama uczyła mnie piec biszkopt i nigdy mi nie wychodził, w końcu dałam sobie spokój. Po paru latach znów wróciłam do pieczenia biszkoptów, wcześniej jednak poszperałam w internecie i według podobnego przepisu zawsze mi wychodzi. Też mi się podoba rzucanie biszkoptem. :)
OdpowiedzUsuńno dobra - rzuciłam i dzięki temu zapadł się jak nigdy wcześniej. A miał być tort z 3 warstw. Teraz to będą co najwyżej dwie o ile ciasto nie będzie gumowe. Do bani z taką metodą... :(
OdpowiedzUsuńByć może ciasto było niewyrośnięte samo w sobie :) Może za wilgotne, a tym samym za ciężkie? Trudno mi się odnieść. Prezentowany przeze mnie przepis wychodzi mi za każdym razem i zawsze nim rzucam - nigdy nie "oklapł" bardziej niż powinien :) Zachęcam do kolejnych prób :) Pozdrawiam :)
UsuńTo też mój ulubiony i sprawdzony przepis. Prawdopodobnie oklapł, ponieważ nie był dobrze wypieczony. Ja też zachęcam do dalszych prób :)
Usuń